Zimowy weekend na Podhalu
Kilka lat temu, w pierwszą podróż z 3-miesięczną Mają pojechaliśmy na północ Polski. Podróże z Alicją zainicjowaliśmy dla odmiany wyjazdem na południe kraju. Być może Podhale o tej porze roku nie jest idealnym miejscem na wyjazd z niemowlakiem, ale błędem byłoby stwierdzenie, że nie ma tam czego szukać z dwumiesięcznym dzieckiem.
Na szlaku
Na szczęście ominęły nas siarczyste mrozy, odpowiednio opatuleni ruszyliśmy więc na dłuższy spacer. W Dolinie Chochołowskiej są ku temu idealne warunki – jest płasko i zazwyczaj można spokojnie wybrać się tam z bobasem w wózku. Ale kiedy na szlaku zalega śnieg lepiej zdecydować się na inne, wygodniejsze rozwiązanie: nosidło lub chustę, w których maluch będzie mógł spokojnie drzemać. Kilkulatkowi wystarczą sanki – nasze zostały w domu bo zwyczajnie nie zmieściły się do bagażnika. Okazało się jednak, że wcale nie były potrzebne. Skoki w zaspy, drogowa ślizgawka i perspektywa ulepienia solidnego bałwana skutecznie napędzały nóżki Mai.
Cieplej
Nie ma to jak ciepła kąpiel, gdy za oknem śnieżno i mroźno. W Chochołowskich Termach można wybierać pomiędzy różnymi basenami, jacuzzi czy saunami. Dla dzieciaków przygotowano zjeżdżalnie, wodny plac zabaw i specjalną saunę parową dla najmłodszych. Przestrzeń wydaje się być dobrze przemyślana i przyjazna zarówno dla rodzin z dziećmi, jak i starszych kuracjuszy Plusem jest również duża liczba ratowników, którzy dbają o bezpieczeństwo przy każdym z basenów. Wejście na Termy nie należy do tanich (od 29zł na baseny; 69zł na wszystkie strefy), choć biorąc pod uwagę jakość i komfort zdecydowanie warto zafundować sobie taki dzień relaksu.
Widokówka z Zakopanego
Na najpopularniejszej ulicy Zakopanego ostatni raz byliśmy ponad 10 lat temu. Od tego czasu wiele się zmieniło, przede wszystkim jeśli chodzi o ilość markowych sklepów. Przechadzka po Krupówkach przypominała bardziej spacer po wielkiej galerii handlowej.
A ponieważ nie przepadamy za takimi rozrywkami, nie spędziliśmy tam wiele czasu. O wiele ciekawsze było zwiedzanie Muzeum Stylu Zakopiańskiego w Willi Koliba wraz z intrygującą wystawą „Tatry i Psalmy. Nietradycyjna wycinanka żydowska” Moniki Krajewskiej.
Pewien niesmak pozostał nam po Gubałówce. Bez wątpienia dla pięknej panoramy tatrzańskich szczytów i samego Zakopanego (o ile widoku nie przysłonią chmury) warto wjechać kolejką na górę. Całość jednak psuły nam ciasno usadowione stoiska z tandetnymi pamiątkami i nie tylko. Wagoniki zapełniały się po brzegi w mgnieniu oka, a turyści pchali się do nich, jakby miał to być ostatni kurs tego dnia.
Moskole i kwaśnica
Po spacerach i kąpielach dobrze przekąsić coś pożywnego. Korzystając z rekomendacji Tasteaway rozsmakowaliśmy się w kuchni Javoriny i Zakopiańskiej. Obie godne polecenia, z doskonałymi daniami (także regionalnymi), kącikami zabaw dla dzieci i przewijakami. Zwłaszcza Javorina tak nam przypadła do gustu, że jeszcze ostatniego dnia specjalnie nadkładaliśmy drogi, by tam wrócić (nieczęsto nam się to zdarza).
Wyjazd zimową aurą w góry z maleńkim dzieckiem był większym wyzwaniem niż wiosenny wypad z niemowlakiem nad morze. To warstwowe ubieranie, przebieranie, niepewność czy dziecku nie jest za zimno a może wręcz przeciwnie, ochrona przed mroźnym wiatrem, bywają uciążliwe. A jednak wszystko to idzie w niepamięć, gdy mamy w zanadrzu tyle ciekawych zajęć, rozmów, wspólnych zabaw. Mamy już pomysł na następne (równie niespieszne), kiedy na Podhale zawitamy ponownie.
Informacje praktyczne:
Zatrzymaliśmy się w Kościelisku koło Zakopanego, w Apartamentach w Góralskim Domu, w wyjątkowo spokojnej okolicy. Polecamy jako bazę wypadową m.in. w okoliczne doliny (Chochołowska, Kościeliska). W zimie konieczne mogą być łańcuchy na kołach.