Wyspa Świętego Michała – ocean zieleni
W planach od dawna była Madera. Wystarczyło jednak, że zagłębiliśmy się nieco w lekturę o Azorach, by zmienić kurs. Spokój, cisza, spotkanie z przyrodą, niezadeptane (jeszcze) szlaki… Czy możliwym jest odnaleźć jeszcze takie miejsce w Europie poza chłodną północą? Czy jest miejsce, gdzie mimo sprzyjających warunków klimatycznych masowa turystyka nie rozwinęła skrzydeł? Odpowiedź znaleźliśmy na Wyspie Świętego Michała.
Na lotnisku w Ponta Delgada wylądowaliśmy popołudniem. Na płycie lotniska raptem jeszcze jeden jeden samolot, w hali przylotów pusto, a nasz bagaż (właściwie tylko fotelik) wyjeżdża jako jedyny na taśmie. Odbieramy wcześniej zarezerwowany samochód z wypożyczalni i ruszamy w drogę na wschód, gdzie mamy zatrzymać się przez pierwsze parę nocy. Towarzyszy nam deszczowa, wietrzna pogoda, a przecież od takiej chcieliśmy uciec. Sprawcą pogodowego zamieszania okazuje się cyklon Joaquin, który akurat w czasie naszego przyjazdu zahaczał „ogonem” o azorskie wyspy. Przez setki kilometrów od epicentrum na Bahamach wichura zdążyła już znacznie wyhamować, ale wiatr i tak dawał się we znaki. O jego sile przekonaliśmy się pokonując wijące się górskie drogi. w ciemności i miejscami gęstej jak mleko mgle. Kiedy zatrzymaliśmy się na chwilę by zweryfikować przebieg „głównej” drogi, podmuchy wiatru skutecznie utrudniały wydostanie się na zewnątrz.
Dopiero następnego poranka zobaczyliśmy niesamowite widoki, których nie mieliśmy szansy dostrzec w mroku poprzedniego wieczoru. Otaczały nas bajecznie zielone wzgórza – odnieśliśmy wrażenie, że zieleń występuje tutaj we wszystkich możliwych odcieniach. Ledwo odczuwalna mżawka była już na szczęście jedynym wspomnieniem po cyklonie, mogliśmy więc ruszyć z Mają na pierwsze piesze wycieczki dobrze przygotowanymi, pustymi szlakami. Poruszając się równie pustymi głównymi drogami w ciągu pierwszych dni, co chwila podziwialiśmy tęcze spinające sąsiednie wzgórza jak kolorowe mosty. Podczas zaledwie 7-dniowego pobytu na wyspie, tęczę widzieliśmy chyba częściej niż w ciągu całego życia.
Trudno opisać słowami, w jak piękne miejsca dotarliśmy w tym krótkim czasie. Fotorelacja mówi sama za siebie. Powiedzcie sami, czy patrząc na te zdjęcia nie macie ochoty po prostu spakować się i zaraz tam polecieć?
Będzie nam miło jeśli podzielisz się swoją opinią i zostawisz komentarz. Jeśli Ci się podoba, polub nasz profil na Facebooku (jeśli tego jeszcze nie zrobiłaś/zrobiłeś) i daj proszę o nas znać swoim znajomym. Dzięki!
Dorota
To zdjęcie z oknem urzekło mnie szczególnie! Nie miałam pojęcia, że tam jest tak klimatycznie, można powiedzieć, że otwieracie okno na świat ludziom 🙂
Łukasz Kasperek
Dorota, dzięki za miłe słowa! To zdjęcie tak naprawdę przedstawia nasze pierwsze spojrzenie na wyspę. Na miejsce dotarliśmy poprzedniej nocy, w deszczu i mgle, a rano zastaliśmy tak piękny widok za oknem 😉