Zapewne mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że Singapur, będący wyspą, składa się jeszcze z 63 innych okalających wysp. Jedną z największych jest Sentosa, którą przekształcono w jeden wielki rozrywkowo-naukowy park, zaspokajający gusta nawet najbardziej wymagających turystów. Nierzadko pomijamy tak mocno wyeksploatowane i przygotowane pod turystyczny biznes miejsca, natomiast Sentosę da się w tym szaleństwie polubić. W Singapurze nie marnuje się szans biznesowych, a potencjał, który drzemie w granicach tego niewielkiego państwa nie może chyba być efektywniej wykorzystany. Sentosa jest dobrym tego przykładem.
Na Sentosę można się dostać kolejką miejską lub koleją linową (cable car) z widokiem na singapurski port – jeden z największych na świecie. Z góry można również zaobserwować w jak znacznym stopniu przekształcono Sentosę. Tak, by na jej stosunkowo niewielkim terytorium umiejscowić mnóstwo atrakcji. Od kina 3D, ekspozycji motyli, po park rozrywki Universal Studios, oceanarium i plażowe atrakcje.

Merlion – „maskotka” Singapuru
Przytłoczeni nadmiarem tego, co dzieje się na Sentosie uznaliśmy, że najlepiej skupić się więc na kilku najciekawszych dla naszej trójki atrakcjach. Doskonałym wyborem okazało się S.E.A Aquarium. Największe na świecie oceanarium, z ponad 800 gatunkami morskich zwierząt. Z myślą o najmłodszych, przygotowano zadania, dzięki czemu podziwianie imponującej kolekcji zwierząt morskich z całego świata staje się jeszcze lepszą zabawą.
Wodne atrakcje nie kończą się jednak na samym oceanarium. Na Sentosie przygotowano dla turystów plażę miejską, a także ciekawie zaaranżowane parki wodne. Dla najmłodszej części odwiedzających powstał Park of Lost Wonders.
Sentosa zdaje się zasypiać wyłącznie na chwilę, łapiąc oddech dopiero późną nocą. Wieczorem wciąż pełna jest turystów korzystających z jej dobrodziejstw. Nasz plan zwiedzania był tak napięty, że o mały włos nie zrezygnowaliśmy z powrotu na Sentosę po zmroku, zmęczeni całym dniem biegania po mieście w równikowym słońcu. Dzięki sprawnej kolejce łączącej miasto z wyspą, udało nam się jednak dotrzeć na widowisko Wings of Time. Z widowni na plaży zaprezentowano krótką historię opowiedzianą grą świateł, laserów, żywego ognia, fontann i fajerwerków przy wtórze zmieniającego się dynamicznie podkładu muzycznego. Choć fabuła zdawała nam się nieco infantylna, to dzięki towarzyszącym efektom show robi niemałe wrażenie. Oczywiście z typowym dla Singapuru rozmachem.
Sentosę można śmiało nazwać wyspą rozrywek, które zdają się nie mieć końca. W przeciwieństwie do zasobności portfela i czasu. Ograniczeni w kontekście obu tych czynników, spędziliśmy na Sentosie zaledwie niepełny dzień, co jednak pod względem wrażeń okazało się w pełni wystarczające.