Nie ulega wątpliwości, że będąc w Iranie trzeba wpaść do Kaszanu. Być może wiąże się to z efektem pierwszego (pozytywnego) wrażenia, ale bardzo polubiliśmy to niewielkie miasto. Na tyle, że do hotelu wracaliśmy wyłącznie spać a rankiem zrywaliśmy się, by znów dać się zaskoczyć. Nie inaczej było z okolicami Kaszanu, których odkrywanie było dla nas i dzieci świetną przygodą.
Podziemne miasto (Nushabad)
Kiedy upał daje się we znaki w tunelach podziemnego miasta panuje przyjemna, orzeźwiająca temperatura. Uważa się, że właśnie schronienie przed skwarem skłoniło miejscowych do wydrążenia korytarzy. Z czasem okazały się również niezawodną kryjówką przed wrogimi najeźdźcami, a także pułapką na intruzów, którym udało się wedrzeć do środka. Więcej ciekawych informacji można usłyszeć od pana sprzedającego wejściówki, który pełni jednocześnie rolę przewodnika podziemnego miasta. Zanim się na niego natknęliśmy, zdążyliśmy już pobawić się z Mają w duchy i zbudować własną historię na temat tego, kto w którym pomieszczeniu mógł zamieszkiwać.
Meczet Aran va Bidgol
Jeśli czegoś z pewnością nie brakuje w Iranie oprócz gościnności, to meczetów. Nie sposób odwiedzić wszystkie polecane przez przewodniki, ale niektórych nie da się po prostu przegapić. Tak jest w przypadku meczetu Aran va Bidgol, który z zewnątrz przypomina bardziej bajkowy pałac niż miejsce modlitw.
Pustynia Maranjab
Niedaleko Kaszanu rozciąga się bezkresna pustynia. Urozmaiceniem w szaro-żółtym krajobrazie są stada wielbłądów i wyrastający z pustynnej nicości karawanseraj, czyli zajazd dla karawan. W jego skład wchodzi spory plac, wokół którego znajdują się pomieszczenia dające schronienie przed słońcem i wysokimi temperaturami.
Na pustyni znajduje się również Słone Jezioro Namak, jednak w maju nie było aż tak okazałe jak chociażby solnisko na chilijskiej Atakamie, nie wspominając nawet o boliwijskim Salar de Uyuni.
Abyaneh
Można powiedzieć, że trafiliśmy na ambitnego taksówkarza. Na trasie Kaszan-Esfahan nie tylko zabrał nas w parę urokliwych miejsc, ale również chętnie o nich więcej opowiedział i oprowadził. W efekcie do Esfahanu dotarliśmy parę godzin później niż przewidywaliśmy.
Abyaneh, wpisane na listę Unesco, trzeba jednak koniecznie zobaczyć zapominając o jakichkolwiek terminach. W tej wiosce na zboczu wzgórza czas zamknął się w kaskadach czerwonych, glinianych domów. Nieliczni, w większości sędziwi ich mieszkańcy, próbują sprzedać pamiątki. Czynią to w sposób niemal nieśmiały zapraszając do wnętrza przerobionych na sklepiki izb. Podejrzewam, że po ramadanie mogą liczyć na więcej potencjalnych klientów. W owym czasie byliśmy jednak prawie jedynymi turystami.
Z sąsiednich wzgórz rozciąga się cudowny widok na Góry Karkas oraz oczywiście samą wioskę Abyaneh, która najlepiej prezentuje się skąpana w świetle zachodzącego słońca.
Karol Werner
Ajajaj. Ale chce tam 😀 A w Aqda byliście?
Łukasz | Gdziesakasperki.pl
Niestety nie. Może kolejnym razem, a kolejny będzie na pewno 😉
Magda
Jak zawsze swietnie, lekko napisane, a zdjecia poezja!
Łukasz Kasperek
Dzięki! 🙂