Czas porzucić samochodowe wygody i wsiąść do, jak się okazało równie wygodnego, chilijskiego autobusu do nadmorskiego Iquique. W Chile niezwykle łatwo i przyjemnie podróżuje się korzystając z ofert przewoźników autobusowych, których flota jest w naprawdę przyzwoitym stanie. Na niektórych trasach można nawet podróżować w pozycji leżącej. Nam wystarczyła nieco niższa klasa, gdzie i tak można było się swobodnie usadowić w pozycji półleżącej, również z maluszkiem na kolanach. Po 6 godzinach jazdy głównie w towarzystwie Chilijczyków (i Godzilli odtwarzanej przez połowę drogi) przez pustynię, a następnie ogromne wąwozy, zobaczyliśmy w oddali nowoczesne miasto – ciekawa odmiana po pustynnych osadach. Przyklejeni do szyby obserwowaliśmy fantastyczne widoki – z jednej strony ocean, a z drugiej imponujące ogromne szarożółte wydmy i poszarpane skaliste wzgórza.
Iquique można łatwo polubić już od pierwszej wizyty. Oprócz wieżowców, luksusowych hoteli i kasyn znajdziemy tutaj również charakterystyczne osiedla przypominające obrazki z południowoamerykańskich telenowel, puste uliczki i kamieniste zatoczki, gdzie można spotkać całe rzesze pelikanów, mew i innego morskiego ptactwa. A jeśli mamy szczęście zobaczymy również lwy morskie i foki.
Do tego szeroka piaszczysta plaża, prawie pusta w czasie naszego pobytu. Szerokie asfaltowe i drewniane deptaki sąsiadują z plażowymi boiskami, starannie przystrzyżonymi trawnikami i smukłymi palmami. Nad głowami zaś rozbrzmiewało charakterystyczne klekotanie kormoranów.
Ale Iquique polubiliśmy również dzięki naszym couchsurfingowym gospodarzom. Maja i Dom to niezwykle pozytywny duet. Mimo, że widzieliśmy się po raz pierwszy w życiu już od pierwszej chwili czuliśmy się u nich niezwykle swobodnie, zupełnie jakbyśmy spotkali starych dobrych znajomych. Jedynie koty Kurt i Roman nie do końca były zachwycone naszą wizytą. Wystraszone entuzjastyczną reakcją Mai Junior i jej radosnym piskiem na widok dwóch futrzanych kulek schowały się od razu do szafy, z której wychodziły jedynie w czasie naszej nieobecności lub w czasie drzemki małego człowieczka.
Od Mai i Doma odebraliśmy cenną lekcję dystansu do codzienności oraz nieprzywiązania do miejsc i rzeczy. Z niezwykłą łatwością (w naszym odczuciu) przychodzi im podjąć decyzję o przeprowadzce na drugi koniec świata pakując się jedynie w plecak. Ten życiowy luz i dystans bywa zaraźliwy i jest często najbardziej wartościowym bagażem, który przywozimy z podróży.
Po co jeszcze warto wybrać się do Iquique? Sprawdź w kolejnym wpisie – /paralotnia-iquique/
Pozostałe wpisy z Chile znajdziesz TUTAJ.
Zachęcamy też do zapisania się do naszego newslettera.
Magda
Widać, że świetnie się bawicie 🙂 Super zdjęcia.