Zwiedzanie kolejnego miasta w czasie podróży bywa dla nas trudniejsze niż spędzanie czasu na głębokiej prowincji. Wiadomo, że w mieście dzieje się pod każdym względem o wiele więcej, ale właśnie owa mnogość atrakcji i zabytków powoduje, że często męczy nas ten przesyt. Kolejna świątynia, plac, muzeum? To często średnio interesująca perspektywa dla dziecka. George Town na wyspie Penang było dla nas odkryciem. Pogodziło potrzeby i oczekiwania zarówno dorosłych, jak i dziecka.
Gra miejska
Nie trzeba szukać murali aż tak daleko jak w malezyjskim George Town. (Sprawdźcie wpis Karola Wernera o muralach na Śląsku!) Jednak tutejsze są trudne do podrobienia, a do tego skumulowane na stosunkowo niewielkim obszarze. Często pokrywają całe ściany, ożywiając zaniedbane budynki. Z kolei tym mniejszym nie brak oryginalności kiedy łączą rzeczywiste rekwizyty z obrazem na murze. Zamiast iść ich śladem zgodnie z przewodnikową trasą, wybraliśmy się na spacer bez planu, co krok trafiając na kolejne malowidła. Wiele z nich koniecznie trzeba było dotknąć, czasem przybrać podobną pozę i udokumentować odkrycie. Nieważne czy zobaczyliśmy wszystkie lub chociażby najbardziej znane. Grunt, że wszyscy brali udział w zabawie w odkrywców.
Po drodze można zajrzeć do Blue Mansion będącej świadectwem świetności mandaryńskiego kupiectwa. Imponujące są również chińskie domy klanowe, jak na przykład Khoo Kongsi.
Słodka pauza
Co może być bardziej kuszące niż wizyta w muzeum… kawy i czekolady? Nas po prostu nie mogło tam zabraknąć. Garść faktów historycznych i wiedzy na temat przetwarzania owocu kakaowca zdecydowanie lepiej przyswajać w otoczeniu gotowych czekolad w przeróżnych wydaniach.
Zapach kadzidła
Mimo, iż byliśmy już w niejednej świątyni w Malezji to wciąż jest coś, co nas do nich ciągnie. Może ich odmienność od katolickich, które na ich tle wydają się być szare i smutne. Każda z nich będąc zupełnie inną od poprzedniej wzbudza ciekawość a otwarte na oścież drzwi, często też woń palonych kadzideł, są zaproszeniem, któremu trudno się oprzeć. Poza tym w malezyjskim miejskim skwarze trudno o miejsce dające tyle ochłody.